sobota, 7 stycznia 2017

Zupa curry z kurczakiem

Pierwszy wpis w 2017 roku. Od ostatniego minęły 2 tygodnie, a w tym czasie były święta, sylwester, mnóstwo pracy, nerwów, śmiechu i rozmów. Szczerze? Gdy podjęłam decyzję o stworzeniu letsbakethiscake.pl, nie sądziłam, że ta strona będzie żyła dłużej, niż kilka miesięcy. Nie rozpatrywałam tego w ramach długofalowego projektu, nie narzucałam sobie liczby postów, które muszą ukazać się w tygodniu, nigdy też nie zakładałam i nie dążyłam do tego, aby na nim zarabiać. Czy to błąd? Być może. Bo ktoś mógłby stwierdzić, że gdybym podeszła do tego od samego początku bardzo poważnie, narzuciła sobie dyscyplinę i wykorzystała choćby odrobinę tego, czego nauczyłam się na studiach, może byłoby z tego coś większego. Może dzisiaj zamiast 112 (dziękuję każdemu z osobna i chylę czoło, że mam aż 112 wiernych podglądaczy, którzy tu wpadają) fanów na fejsie, miałabym ich 11200, może dostawałabym paczki produktowe od kulinarnych marek i reklamowała je później na swoich zdjęciach, może nawet zostawiłabym dla bloga pracę w marketingu. Tak się jednak nie stało, bo zawsze traktowałam to miejsce jako odskocznię, formę relaksu, coś co tworzę wtedy, kiedy chcę, mam wenę i czas. Z wyboru, a nie przymusu. I chyba właśnie dlatego, że dałam sobie taką niczym nieograniczoną wolność, bazgrze tutaj już prawie 2 lata. Nawet teraz, gdy przewertowałam posty, żeby sprawdzić kiedy wrzuciłam pierwszy wpis, sama jestem zaskoczona i dziwie się, że minęło już tyle czasu. A pisałam tutaj dokładnie 100 razy. Ten jest 101 ;) Dlatego też zdarzają się dni i tygodnie, gdy nie dzieje się na tym blogu nic. Bo nie mam weny, brakuje mi dziennego światła, szczególnie o tej porze roku albo weekend decyduje się spędzać inaczej, niż przy garach. Oczywiście myślę wtedy o tym, że dobrze byłoby się odezwać i podzielić czymś dobrym, ale nie spędza mi to snu z powiek. Uda się znaleźć chęć, czas i motywację to super, nie uda to... trudno. I myślę sobie, że podobnie mogłoby być z noworocznymi postanowieniami. Nie narzucać sobie niczego, nie ograniczać, nie zastrzegać. Uda mi się zrzucić kilka kilogramów, ograniczyć fajki, nauczyć się włoskiego - super, ale jeśli coś stanie mi na przeszkodzie, czego nie będę w stanie przeskoczyć, będę żyć dalej i nic wielkiego się nie stanie. Czy z taką perspektywą człowiek nie czuje się od razu lepiej? I druga sprawa. Jak to zostało powiedziane w jednej ze starych polskich komedii "w życiu trzeba sobie odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie", czy my tak naprawdę tego chcemy? Tego szczuplejszego ciała, braku papierosa w ręku przy piwie czy niezbędny jest mi ten włoski? Dawajmy z siebie tyle, ile faktycznie jesteśmy w stanie dać. Reszta sama przyjdzie.
Ten rok zaczynam rozgrzewającą i aromatyczną zupą w stylu azjatyckim, bo nadal marzą mi się dalekie, egzotyczne podróże. Nie wiem czy uda mi się kiedyś zobaczyć Wietnam albo Tajlandię, ale taka zupa trochę jednak mnie do tego przybliża. A że przy okazji jest idealna na poimprezowe zaleganie w łóżku i karnawałową regenerację to jej dodatkowy atut ;) Nowy Rok, nowe perspektywy. Tańczcie, śmiejcie się i jedzcie. Samego dobrego!




Składniki:
2 szklanki wody
1 nieduży filet z kurczaka
3 garści warzyw mieszanki chińskiej (u mnie z lidla)
szklanka mleka kokosowego
2 cm kawałek świeżego imbiru
skórka otarta z 1 limonki i sok z połowy owocu
papryczka chilii
łyżeczka kurkumy
łyżeczka imbiru w proszku
2 łyżeczki curry
2 ząbki czosnku
sól i pieprz
olej do smażenia

Wodę zagotowuję z po pół łyżeczki kurkumy, curry i imbiru w proszku. Dodaję do niej mieszankę chińską. Mięso kroję na mniejsze kawałki, solę, pieprzę i dodaję drugie pół łyżeczki przypraw jak wyżej. Na patelni rozgrzewam olej, wyciskam na niego czosnek i dodaję drobno pokrojoną papryczkę chilii (bez pestek). Podsmażam w tym kurczaka, a następnie przerzucam go do gotujących się z przyprawami warzyw. Gotuję przez 5 min i dodaję mleko kokosowe. Całość mieszam i zdejmuję z ognia, aby nie doprowadzić już do wrzenia. Na koniec ścieram do zupy skórkę z limonki i dodaję sok. Zupę można podawać solo lub z ryżem. Smacznego!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz