sobota, 28 października 2017

Kawowo-chałwowe cupcakes na Halloween

Od dłuższego czasu straaasznie bawi mnie Halloween. Jako dzieciak nigdy się jakoś nim nie przejmowałam, a im jestem starsza, tym bardziej cały szum wokół niego, przebieranki, robienie dyniowych potworów i straszenie ludzi mi odpowiada :D Paradoksalnie dopiero w tym roku po raz pierwszy w życiu (!) obejrzałam też horror w kinie. I choć niektórzy do dzisiaj się sprzeczają, że to był thriller, w dodatku wcale nie straszny, nadal jestem z siebie dumna, że dałam radę. Jakby nie było Halloween to super okazja do spotkań i zabawy, a jak masz już masę ludzi w domu, to trzeba ich nakarmić czymś dobrym, co łatwo złapać w rękę i nie trzeba po tym dużo zmywać. Np. takim słodkim cmentarzyskiem hue hue hue, #cukierekalbopsikus


Składniki:
3/4 szklanki mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
3 łyżki kakao
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
łyżka likieru kawowego Sheridan
2 jajka
3/4 szklanki mleka
pół szklanki oleju

Mieszam ze sobą mokre składniki. Potem mieszam ze sobą suche składniki. A na koniec mieszam wszystko razem. Nie używajcie miksera, tylko łyżki. Dzięki temu masa zbytnio się nie napowietrzy i muffinki wyjdą Wam równe i płaskie - idealne do dekoracji.

Krem chałwowy
160 ml śmietanki kremówki 30%
200 g chałwy 
250 g mascarpone

+ biszkopty i roztopiona gorzka czekolada 

























Śmietankę wlewam do rondla i podgrzewam. Do środka dodaję pokruszoną chałwę i całość dokładnie mieszam, aż uzyskam gładki kremowy sos. Gdy wystygnie, przykrywam go folią spożywczą i schładzam w lodówce przez całą noc. 

Śmietankę chałwową ubijam mikserem przez kilka minut, stopniowo dodając mascarpone. Tak przygotowanym kremem, dekoruję babeczki. 

Rozpuszczoną w kąpieli wodnej czekoladą robię napisy RIP na biszkoptach. Użyłam do tego szprycy z cienką tylką. Biszkopty odkładam do czasu, aż czekolada stężeje. Następnie lekko wtykam je w udekorowane kremem babeczki. Efekt rozsypanej ziemi na "grobach" uzyskałam, poświęcając jedną muffinkę i ścierając ją na tarce ;) Smacznego!

Jak dla mnie najtrudniejsza część dekoracji - wykonanie czekoladowych napisów RIP :P

niedziela, 22 października 2017

Pumpkin pie - amerykańskie ciasto dyniowe

Pumpkin pie - krucha tarta dyniowa pieczona w Stanach Zjednoczonych tradycyjnie na Święto Dziękczynienia i Halloween. Ciasto jak dla mnie, zupełnie inne, niż wszystkie jakie do tej pory robiłam i jadłam. Oryginalny przepis na pumpkin pie uwzględnia dodanie masła orzechowego do spodu tarty. Nie rezygnujcie z niego - wzbogaca smak, kolor i aromat ciasta. Z kolei nadzienie ma śmieszną konsystencję budyniu. To połączenie mleka skondensowanego i pulpy dyniowej. Amerykanie często idą na skróty i kupują gotową pulpę dyniową Libby's w puszce, dostępna np. tutaj. Ja wykorzystałam zapasy domowego puree z dyni (przepis: klik), które po dodaniu korzennych przypraw sprawdziło się świetnie. 


Składniki na spód:
1,5 szklanki mąki
pół kostki zimnego masła
2 kopiaste łyżki masła orzechowego
2 jajka

Nadzienie:
puszka mleka skondensowanego słodzonego
2 szklanki puree z dyni
2 jajka
cała laska cynamonu
5-6 goździków
łyżeczka imbiru
2 ziarna kardamonu 
skórka starta z jednej pomarańczy

+ bita śmietana do dekoracji

Składniki na ciasto zagniatam ze sobą, tworząc gładkie, elastyczne ciasto. Owijam folią spożywczą i wkładam do lodówki na godzinę.

Mleko mieszam z puree z dyni, dodaję jajka. Wszystkie przyprawy rozcieram w moździerzu na drobny pył, wrzucam do masy mleczno-dyniowej, wraz ze skórką pomarańczową. Nie używam miksera.

Schłodzonym ciastem dokładnie wypełniam formę do tarty i nakłuwam je widelcem. Spód podpiekam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 15 min. Gdy lekko przestygnie, wylewam na nie nadzienie. Jego konsystencja będzie mocno płynna, ale nie martwcie się tym. Temperaturę zmniejszam do 180 stopni i wkładam ciasto do piekarnika jeszcze na 45-60 min. Jeśli w trakcie pieczenia brzegi tarty zaczną się mocno przypiekać, osłońcie je cienkimi paskami folii aluminiowej - ochroni to je przed przypaleniem. Ciasto musi się w pełni "ściąć" i wygładzić na wierzchu.

Pumpkin pie przed podaniem mocno schładzam w lodówce. Dekoruję bitą śmietaną i cynamonem. Smacznego!







czwartek, 19 października 2017

Zupa krem z dyni z mlekiem kokosowym

Październik jest w mojej kuchni miesiącem dyni. O jej gatunkach, walorach odżywczych i różnorodności wykorzystania, pisałam wiele razy, choćby tutaj. Z roku na rok kombinuję z niej co raz więcej przepisów, łącznie z tym na lody dyniowe, o których niebawem ;) Zupa, którą serwuje dzisiaj jest bardzo prosta w wykonaniu. Jeśli zamiast bulionu użyjecie kostki warzywnej - tym bardziej. Puree warto zrobić więcej i zamrozić na czarną godzinę. Dodatek mleka kokosowego sprawia, że jest bardzo aksamitna, a przyprawy: imbir, kurkuma, czosnek - mocno aromatyczna. Jeśli nie przepadacie za mlekiem kokosowym, zerknijcie na przepis na pikantną zupę z dyni z dodatkiem ziemniaków - rozgrzeje Was w chłodne jesienne wieczory. I patrzcie na to późnopopołudniowe światło! 😍



Składniki:
3 szklanki bulionu warzywnego (możecie też użyć takiego z kostki)
3 szklanki puree z dyni*
szklanka mleka kokosowego
duży kawałek świeżego imbiru
3 ząbki czosnku
łyżeczka kurkumy
sól i świeżo zmielony pieprz
 
+ feta, prażone pestki słonecznika


  
*Jak zrobić puree z dyni?
1 nieduża dynia
oliwa z oliwek
sól

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni C. Dynię myję, obieram ze skóry i wydrążam część miąższu z pestkami i włóknami - powinna zostać tylko ta zwarta pomarańczowa część. Dynię kroję na mniejsze kawałki i układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Solę i polewam oliwą z oliwek. 

Wkładam do piekarnika na 40-60 min. Długość pieczenia zależy od rodzaju dyni. Jeśli jest wodnista, trzeba piec ją dłużej, aby odparowało z niej jak najwięcej płynu. Dążymy do takiego efektu, aby dynia po upieczeniu, rozpadała się za dotknięciem widelca. 

Dynię przekładam do blendera i miksuję na jednolite puree. Tak przygotowaną dynię można zamrozić w pudełku próżniowym spokojnie na kilka, kilkanaście tygodni.

Do dużego garnka wlewam bulion i puree z dyni. Czosnek wyciskam przez praskę wraz z obranym ze skórki imbirem i dodaję do zupy. Następnie przyprawy: sól, pieprz i kurkumę. Na koniec dodaję mleko kokosowe i wszystko razem jeszcze chwilę blenduję. Gorący krem podaję z kawałkami pokruszonej fety i prażonymi pestkami słonecznika. Smacznego 



czwartek, 12 października 2017

Carbonara - oryginalny, włoski przepis

Cześć! Życie tego bloga jest odwrotnie proporcjonalne do mojego życia w realu.  Fotografowanie jedzenia jest chyba ostatnią rzeczą, na którą poświęcam czas, bo jest tyle innych super rzeczy do robienia!* :D Wena do pisania też mnie opuściła kilka tygodni temu i szukam jej do teraz. Staram się więc mobilizować i sięgać po proste przepisy na szybkie obiady i mało skomplikowane ciasta. W kuchni aktualnie króluje dynia, ale o niej w następnym poście.

Oryginalna włoska carbonara to jajka, parmezan, boczek i czosnek. Koniec. W niektórych źródłach można znaleźć nawet wersję bez czosnku, ale uważam, że to wielka szkoda dla carbonary. Nie dodajemy śmietany, szynki, cebuli, ani mascarpone, nic dodajemy. Jemy gorące, od razu po przygotowaniu i zapadamy się w kanapę...     

 




Składniki na dwie duże porcje: 
1 jajko
2 żółtka
15 dag wędzonego boczku
100 g sera reggiano parmigiano
świeżo zmielony pieprz
2 ząbki czosnku 
2 porządne garści makaronu spaghetti lub tagiatelle

Makaron gotuję al dente w osolonej wodzie. Odcedzam go, zostawiając ok pół chochelki wody z boku.

Boczek kroję na drobną kostkę i podsmażam na niewielkim ogniu. Gdy się zrumieni, dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i jeszcze chwilę smażę. Zmniejszam ogień pod patelnią do minimum i wrzucam na nią odcedzony makaron. 

Jajka bełtam w misce, dodaję starty na drobnych oczkach ser i sporą szczyptę pieprzu. Sos dodaję do makaronu, wlewam odstawioną wodę i energicznie mieszam - masa powinna pokryć dokładnie cały makaron i lekko zgęstnieć, ale trzeba uważać, aby jajka się nie ścięły. Na koniec makaron można posypać jeszcze dodatkową porcją sera, bo jak wiadomo, sera nigdy nie za dużo ;) Smacznego! 


*np. taki las w szkle :)