wtorek, 30 sierpnia 2016

Ciasto francuskie z gruszkami, serem pleśniowym i tymiankiem

Wystarczą tylko 3 składniki. Prócz tego dwie ręce pełne chęci do ich połączenia, odrobina ciepła z piekarnika i jedna chwila moment. Voila! Oto pomysł na letnią kolację, koniecznie z lampką dobrego białego wina. Bo smak tkwi w prostocie. Bez wielkiego kombinowania, drogich składników, law fat, bio i eko. Im mniej przetworzone produkty, tym lepiej. Im prościej, tym zdrowiej. Jedzcie, smakujcie i cieszcie się ostatnimi dniami lata. Niedługo owoce, chętnie zamienimy na mięso, a orzeźwiające smoothie na gorącą herbatę z cytryną. I też będzie dobrze, ale to jeszcze nie teraz... Teraz niech trwa lato!



Składniki:
opakowanie ciasta francuskiego
200 g sera pleśniowego, u mnie typu blue
2 duże, dojrzałe gruszki
2 gałązki świeżego tymianku (lub łyżeczka suszonego)

Piekarnik nagrzewam do 175 stopni. Gruszki obieram ze skórki i układam je na cieście. W rękach kruszę ser i posypuję nim gruszki. Całość doprawiam tymiankiem. Ciasto piekę 15 min. Jeszcze gorące kroję na mniejsze prostokąty. Smacznego!



wtorek, 23 sierpnia 2016

Domowe drożdżówki ze śliwkami i kruszonką

Drożdżówka to smak dzieciństwa. Najbardziej kusiły mnie te sklepowe oblane niewyobrażalną ilością lukru, który przyprawiał o ból zębów. Co to była za radość, gdy wyjątkowo zamiast przygotować sobie do szkoły kanapkę ze swojskim pasztetem albo żółtym serem, mogłam sobie kupić za zeta (!) taką drożdzówę! Dziś co prawda za swojski pasztet z cienko pokrojonym małosolnym dałabym się pokroić, ale sentyment do słodkich bułek pozostał. W mojej wersji mają one o wiele więcej owoców, niż lukru, ale drożdżówka nie byłaby drożdżówką, gdyby nie posypać jej chociaż chrupką kruszonką. Na drugie śniadanie jak znalazł! Szczególnie polecam tym, którzy od września wracają w szkolne mury :)




Składniki:
2 szklanki mąki + ok pół szklanki do podsypywania ciasta
ok. 1 szklanki mleka
15 g drożdży + łyżeczka cukru na zaczyn 
6 łyżek cukru
2 jajka
100 g roztopionego masła
odrobina soli
aromat śmietankowy

Kruszonka:
3 łyżki mąki
2 łyżki cukru
2 łyżki masła

Biały lukier:
3/4 szklanki cukru pudru
2-3 łyżki białek
odrobina aromatu śmietankowego

Drożdże rozpuszczam w 4 łyżkach ciepłego mleka i łyżeczce cukru. Odstawiam do wyrośnięcia. Żółtka wraz z 6 łyżkami cukru ucieram na kogel-mogel. W osobnym naczyniu przesiewam mąkę, dodaję sól. Gdy drożdże podwoją swoją objętość, dodaję je do mąki wraz z koglem moglem i wyrabiam ciasto. Od czasu do czasu podlewam je pozostałym ciepłym mlekiem . Ciasto na początku jest bardzo klejące, dlatego trzeba je wyrabiać dość długo. Gdy zaczyna odchodzić od ręki, dodaję do niego masło i aromat śmietankowy. Całość wyrabiam jeszcze dobre 5 min. Na koniec dodaję jeszcze trochę mąki, formuję miękką kulę i pozostawiam pod przykryciem do wyrośnięcia na przynajmniej 1,5 godziny.

Masło na kruszonkę roztapiam w rondlu. Dodaję do niego cukier i mąkę. Wszystko energicznie mieszam tworząc małe, nieregularne bryłki. 

Puder na lukier mieszam z lekko roztrzepanymi białkami. Dodaję odrobinę aromatu śmietankowego. Powinien być gładki i lekko lejący.

Gdy ciasto wyrośnie, odrywam od niego kawałki ciasta i formuję z nich małe kule. Spłaszczam je w rękach, tworząc placki wielkości pięści. Na środku każdego z nich układam śliwki pokrojone w ósemki lub połówki. Posypuję je obficie kruszonką i pozwalam im znowu wyrosnąć. Następnie drodżówki wkładam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piekę przez ok 15-20 min. Wystudzone polewam lukrem. Smacznego



   
 

sobota, 20 sierpnia 2016

Placki z prażonymi jabłkami i solonym karmelem


Ostatnio przywoływałam lato i jest. Pomimo, że jest cieplej, wyczuwa się jednak nadchodzącą powoli jesień. Szczególnie wieczorem, gdy powietrze nie jest już tak łagodne jak w czerwcu i lipcu. Mamy sezon na jabłka, więc dziś o jabłkach. Tych zrywanych z przydomowych, wieloletnich drzew owocowych. Takie jabłka są najbardziej aromatyczne, rumiane, piękne. Zainspirowana przepisem z książki Elizy Mórawskiej, właśnie "O jabłkach", łączę je z solonym karmelem i podaję na grubych, miękkich plackach. W oryginale pojawia się rozmaryn, którego akurat nie miałam pod ręką, ale smak i tak pozostaje wyborny. Polecam na słodkie, leniwe śniadanie :)

Składniki:
szklanka mąki pszennej 
2 jajka 
szklanka maślanki
pół szklanki soku z jabłek
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 płaska łyżka cukru pudru
pół szklanki oleju roślinnego do smażenia

Karmel:
5 łyżek białego cukru
pół łyżeczki soli morskiej
4 łyżki śmietanki 30%
pół łyżki masła

+ 4-5 niedużych jabłek






Jabłka kroję na mniejsze kawałki. Nie obieram ich ze skórki, tylko pozbywam się gniazd nasiennych. Na patelni rozgrzewam masło i chwilę prażę w nim jabłka. Gdy lekko zmiękną i zbrązowieją, ściągam je na talerz.

Przygotowuję karmel. Na tę samą patelnię, w której prażyły się jabłka, wysypuję cukier i czekam, aż się rozpuści. Dodaję śmietankę oraz sól i cały czas energicznie mieszam. Karmel powinien mieć konsystencję gęstego sosu. Na koniec z powrotem wrzucam na patelnię jabłka i taplam je w sosie przez czas smażenia placków.

Oddzielam białka od żółtek. Z białek ubijam pianę, a żółtka mieszam z sokiem z jabłek, maślanką i olejem. W osobnym naczyniu mieszam mąkę z cukrem pudrem i proszkiem do pieczenia, powoli wsypuję je do żółtek. Na koniec całość delikatnie mieszam z ubitymi białkami.
Na patelni rozgrzewam olej i smażę placki ok. 1 minuty z każdej strony, aż będą złocisto-brązowe. Polewam je jabłkami z karmelem i podaję z gorącą, aromatyczną kawą. Dzień dobry, smacznego.







wtorek, 9 sierpnia 2016

Czekoladowa tarta z malinami i jeżynami

Pogoda w Trójmieście nie rozpieszcza. Zamiast kąpać się w Zatoce, przesiadywać do późna na tarasie albo schładzać domową kawą mrożoną, szukam pary kaloszy i czaje się na moment kiedy przestanie lać, żeby wyskoczyć z psem na spacer. Jemu też przydałby się swoją drogą sztormiak albo chociaż jakaś pelerynka... Zdjęcia do dzisiejszego posta to ostatnio wyjątkowe i liczone na palcach u jednej ręki słoneczne momenty, łapane z doskoku (gdy zbierałam cały "plener" już zaczynało znowu kropić :P). Na szczęście mimo październikowej aury, możemy pocieszać się dobrodziejstwami tej pory roku, czyli malinami, jeżynami, śliwkami, pomidorami i fasolką szparagową. Do tego czekolada na poprawę nastroju i w sercach znowu lato :)




Składniki:
1,5 szklanki mąki
pół kostki zimnego masła (100 g)
3 żółtka
1/2 szklanki cukru pudru
3 płaskie łyżki kakao
odrobina soli

Krem:
2 małe kubeczki śmietanki kremówki 30%
tabliczka czekolady gorzkiej
tabliczka czekolady mlecznej
1 łyżka kakao

+ świeże maliny i jeżyny

Dzień wcześniej przygotowuję krem. W rondlu zagotowuję śmietankę. Czekoladę siekam lub rozbijam tłuczkiem na drobne kawałki i dodaję do gorącej śmietanki. Mieszam, aż się cała rozpuści. Dodaję kakao i ponownie mieszam. Masę odstawiam do ostygnięcia, a następnie chłodzę w lodówce przez całą noc.

Mąkę, sól, cukier i kakao mieszam w misce. Wbijam jajka i kroję na mniejsze kawałki zimne masło. Całość zagniatam szybko ręką od czasu do czasu podsypując odrobinę mąką. Gdy ciasto jest zwarte i elastyczne, formuję z niego kulę i owijam folią spożywczą. Chłodzę w lodówce min. 30 min. 

Schłodzone ciasto rozwałkowuję na blacie i wykładam nim formę do tarty. Piekę je wyłożone papierem pergaminowym i obciążone kulkami ceramicznymi w 180 stopniach przez ok. 25 min. 

Schłodzoną czekoladową śmietankę ubijam mikserem, najpierw na niskich obrotach, następnie na wysokich. Powinna mieć konsystencję musu i nie spływać nabrana na palec. Tak przygotowany krem wykładam na upieczony spód i dekoruję świeżymi owocami. Tartę należy przechowywać w lodówce. Smacznego :)