środa, 29 marca 2017

Domowe mleko roślinne: kokosowe, ryżowe i owsiane

Dzisiaj 3 przepisy na raz. Są tak łatwe, że nie widziałam sensu w tworzeniu dla nich osobnych postów. Poza tym wszystkie trzy przygotowuje się w bardzo podobny sposób. Do tej pory mleko roślinne w mojej kuchni najczęściej pojawiało się w wersji kokosowej, ostatnio jednak zainteresowałam się też jego innymi, mniej słodkimi typami z racji poszukiwań zamienników mleka krowiego. Zaczęłam od początku, czyli od dowiedzenia się, czym właściwie mleko roślinne jest. Dużym zaskoczeniem okazał się fakt, że mleka roślinnego nie wytwarza się z zielonych roślin, jak do tej pory myślałam :P Czym tak właściwie jest mleko, które nie do końca wiem dlaczego, nazywamy roślinnym? To płyn, który otrzymujemy po zalaniu gorącą wodą i oddzieleniu składnika (pochodzenia roślinnego tzw. bazowego), z którego mleko powstaje. Co to oznacza? Że taki płyn można zrobić praktycznie z każdego produktu, który nie pochodzi od zwierzęcia, a bliżej mu do gleby. Wchodzą w grę wszelkiego rodzaju orzechy, migdały, ziarna zbóż, płatki, kasze, tofu itp. Jedne nadadzą mleku bardziej słodki smak, inne słony, a niektóre po prostu będą neutralne, a nawet mdłe. Po kilku próbach i eksperymentach z różnymi składnikami, zakumplowałam się z tą trójką poniżej:


No tak, tylko po co robić mleko roślinne, skoro można kupić je prawie w każdym sklepie? 
A no dlatego:

Zalety mleka roślinnego:
- jest lekkostrawne,
- mogą pić je weganie, alergicy i osoby nietolerujące laktozy;
- jego domowa wersja jest o wiele tańsza, niż sklepowa;
- w sklepach zazwyczaj spotkacie się z napojami: migdałowym, sojowym, 
  ryżowym, a nie z mlekiem;
- jest intensywne w smaku, aromatyczne;
- ma wiele zastosowań: można dodawać je do deserów, ciast, zup, owsianek;
- nie zawiera dodatków, ulepszaczy, konserwantów;
- można je naturalnie dosładzać lub solić wedle potrzeby; 
- jeśli użyjecie odpowiednich składników, jest w 100% eko, bio i "każdo" :P, bo domowe.

Ale... w życiu nic nie jest tylko czarne albo białe (nawet jak się okazuje mleko):

Wady:
- ma krótki termin spożycia;
- sporo czasu zajmuje jego przygotowanie;
- nie we wszystkich przepisach można zastąpić nim mleko odzwierzęce;
- musi być przechowywane w lodówce;
- nie można zrobić sobie go "na zapas" - patrz punkt pierwszy.

Podsumowując, pomimo tego, że mleko roślinne ma wiele zalet zdrowotno-ekonomicznych, jego przygotowanie uważam za dość czasochłonne i sporo jest przy tym babraniny. Prędzej czy później można pewnie dojść do większej wprawy i wyrobić sobie nawyk jego regularnej domowej produkcji, ale dla mnie jest to jeszcze małym wyzwaniem. Spróbujcie jednak podjąć rękawice, bo zapewniam, że mleka o tak intensywnym smaku i aromacie, nie znajdziecie w żadnym sklepie.

 MLEKO KOKOSOWE
Składniki:
3 szklanki gorącej wody 
1 szklanka wiórków kokosowych


MLEKO RYŻOWE
Składniki:
1 szklanka ryżu ugotowana w 3 szklankach wody  
2 szklanki gorącej wody do rozrzedzenia
cukier/sól do smaku, jak to lubi


 MLEKO OWSIANE
Składniki:
3 szklanki gorącej wody
1 szklanka  płatków owsianych górskich

              
Z podanych ilości składników wyjdzie Wam ok 0,4 - 0,6 l mleka roślinnego, w zależności od składnika bazowego. Gęstą część, która zostaje po odcedzeniu mleka, można wykorzystać jako farsz do ciast, naleśników czy past kanapkowych, a same zasady przygotowania mleka roślinnego są zawsze takie same:

1. Płuczemy składnik bazowy w przegotowanej wodzie.
2. Zalewamy go gorącą wodą i czekamy, aż wystygnie.
3. Całość chwilę blendujemy/miksujemy (nie za długo - im dłużej, tym później 
    trudniej odcedzić mleko).
4. Przelewamy powstały płyn przez drobne sitko i wyciskamy jego resztę z 
    powstałej po odcedzeniu gęstej części. Jeśli jest taka potrzeba, mleko
    rozrzedzamy dodatkowo gorącą wodą.
5. Przechowujemy w lodówce w szczelnie zamkniętej butelce lub słoiku.   

      
Na zdrowie! ;)




 

piątek, 24 marca 2017

Klasyczne amerykańskie pancakes

W dzieciństwie zawsze zazdrościłam dzieciakom z amerykańskich filmów ich śniadań. Prosto z wielkich kartonowych pudełek wsypywali do swoich misek czekoladowe czy miodowe płatki, które u nas dopiero zaczynały pojawiać się w sklepach albo obficie polewały syropem klonowym piramidki ułożone z puchatych pancakesów (wtedy jeszcze, w latach 90-tych nie miałam pojęcia czym jest syrop klonowy, ale wydawało mi się, że musi być pyszny :D) W tamtym czasie w moim domu zazwyczaj jadało się na śniadanie kanapki albo zupę mleczną, więc w porównaniu z "dzieciakami z telewizora", wydawało mi się to nudne i szare. Dziś najprzeróżniejszych słodkich płatków mam pod dostatkiem i trzymam się od nich z daleka (dorosły człowiek - mądry człowiek), ale widok świeżo usmażonych klasycznych placków z samego rana, nadal wywołuje u mnie leniwy uśmiech na twarzy. Do tego czarna kawa, gazeta i jestem w śniadaniowym niebie :)
P.S. Dziś jestem już tego pewna - syrop klonowy jest pycha!


Składniki na 12 niedużych placków:
1,5 szklanki mąki
2 łyżki cukru pudru
szczypta soli
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia 
1/4 łyżeczki sody
1 jajko
2 łyżki masła (stopionego i ostudzonego) 
szklanka mleka
pół łyżeczki ekstraktu waniliowego lub kropla aromatu waniliowego

+ kilka kropel oleju słonecznikowego do smażenia
+ syrop klonowy, owoce

W misce mieszam suche składniki, dodaję po kolei mokre. Krótko mieszam mikserem na niskich obrotach. Rozgrzewam mocno patelnię z odrobiną oleju. Wykładam po dwie łyżki masy na patelnię i smażę każdy placek na złoty kolor z jednej i z drugiej strony ok 30 sekund (gdy na powierzchni placka zaczynają pojawiać się bąbelki to czas na odwrócenie pancake'a). Gotowe polewam syropem klonowym i posypuję owocami.




wtorek, 21 marca 2017

Polskie Smaki: pieczeń. Na obiad i na chleb

Dzisiaj typowy polski obiad, czyli mięso, ziemniaki i chciałoby się napisać dla rymu buraki, ale blog to nie rymowanka Mezo i będzie surówka z pora. Pieczeń to fajna sprawa, bo jednego dnia taplasz mięso w przyprawach, a drugiego wkładasz do piekarnika i nie przejmujesz się niczym przez 2 godziny. No dobra, trzeba obrać jeszcze ziemniaka i zrobić surówkę, ale od biedy zawsze można otworzyć słoik z kiszonym ogórkiem ;) Od dawna już tego typu pieczenie przygotowuję w rękawach foliowych, dzięki którym nie groźne im przypalenie albo inne tym podobne historie. A jak już mi się znudzi jedzenie ziemniaków z sosem i surówkami na obiad to zimną pieczeń kroję na plastry, smaruję chrzanem albo obkładam warzywami i wcinam na kanapkach z dobrego pieczywa. Pomyślcie o przyrządzeniu takiego mięsa na zbliżające się święta Wielkanocy, będziecie mieli z głowy i obiad, i kolację :P




Składniki:
Duży kawał szynki wieprzowej z tłuszczykiem
3 ząbki czosnku
sól, pieprz, słodka papryka
pół szklanki oleju

Sos pieczeniowy:
soki i tłuszczyk powstały w wyniku pieczenia mięcha
pół szklanki zimnej wody
łyżka mąki

Surówka z pora:
1 nieduży por (tylko biała i bladozielona część)
1 jabłko
kilka kropel soku z cytryny
szczypta soli
2 łyżki gęstej śmietany  

+ ziemniaki
albo pieczywo

Mięso płuczę pod bieżącą wodą, osuszam papierowym ręcznikiem. Nacieram solą, pieprzem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Do rękawa foliowego przelewam olej, wkładam do środka szynkę i mocno ją ugniatam, wcierając mieszaninę przypraw. Tak przygotowane mięso zostawiam w lodówce na całą noc. 

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni. Mięso z rękawa wrzucam na rozgrzaną patelnię i smażę z każdej strony, aby wszystkie jego soki szybko zamknąć w środku. Tak usmażone mięso z powrotem wkładam do rękawa razem z tłuszczem i piekę przez 2 godziny w żaroodpornym naczyniu w piekarniku.

Po wyjęciu z piekarnika, rękaw foliowy, który będzie wyglądał jak wielka nadmuchana poducha, przekłuwam wykałaczką (uważać na gorącą parę!) i odstawiam mięso, aby odpoczęło. Z pozostałych soków i tłuszczu, które zebrały się w rękawie, przygotowuję sos. Podgrzewam go w osobnym garnku i dodaję pół szklanki zimnej wody wymieszanej z jedną łyżką mąki pszennej. Całość chwilę gotuję, aż zgęstnieje.

Por dokładnie myję i kroję na drobne kawałki. Solę i chwilę wyciskam w rękach, aby zmiękł. Jabłko obieram ze skórki i ścieram na tarce o grubych oczkach. dodaję do pora i całość skrapiam sokiem z cytryny. Chwilę przed podaniem surówkę mieszam ze śmietaną. Smacznego

Wersja obiadowa: przed podaniem pieczeni, kroję ją w plastry i podgrzewam w przygotowanym wcześniej sosie. Do tego ugotowane ziemniaki w osolonej wodzie i obiad gotowy.

Wersja kanapkowa: mocno schłodzoną pieczeń w lodówce kroję na cienkie plastry. Pieczywo smaruję chrzanem lub masłem, dodaję ulubione warzywa i przykładam drugim kawałkiem chleba. 





 

piątek, 17 marca 2017

Tarta francuska ze szpinakiem, pomidorami i fetą

Ten moment w roku, gdy po powrocie z pracy możesz ugotować obiad i zrobić mu zdjęcie zanim zajdzie słońce - bezcenny. No i jest! Wiosna za oknem, w wazonie, w donicach na parapecie i na talerzu. Chce mi się warzyw wszelakich, koktajli, ciast z owocami. Okna umyte, w szafach porządek, rower odkurzony. Zaczyna się mój ulubiony czas... i weekend! ;)


Składniki:
opakowanie ciasta francuskiego
4 garści świeżego szpinaku
2 dojrzałe pomidory
100 g fety lub serka bałkańskiego
kilka zielonych oliwek
sól, pieprz
1 duży ząbek czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
1 roztrzepane jajko

Piekarnik nastawiam na 200 stopni z opcją góra-dół. Na patelni rozgrzewam oliwę i podsmażam na niej przeciśnięty przez praskę czosnek. Wrzucam szpinak, lekko solę i pieprzę, krótko mieszam, aż stanie się miękki i lśniący, zdejmuje z ognia. Pomidory i oliwki kroję na plastry, fetę w drobną kostkę. Ciasto smaruję dokładnie roztrzepanym jajkiem, wykładam szpinak i pozostałe warzywa. Tartę piekę 20 min. Smakuje dobrze na ciepło i na zimno. Smacznego!


    

wtorek, 14 marca 2017

Polskie Smaki: Kapuśniak

Od czasu do czasu z przyjemnością wracam do smaków z dzieciństwa. Prostoty, wyrazistości i tradycji. Eksperymenty są fajne, ale zawsze jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Ze sprawdzonymi przepisami nie ma takiego problemu. Paradoksalnie, gotując często nowości, sięgając po nowe przepisy, czerpiąc inspiracje z kuchni świata, to ten klasyczny, polski, tradycyjny obiad staje się świętem, bo pojawia się o wiele rzadziej na naszym stole, niż włoska pasta czy indyjskie curry. Dlatego też odgrzebuje stare przepisy, po raz setny wertuje wydaną ponad 30 lat temu Kuchnię Polską i wydzwaniam do Mamy albo Babci pytając, jak przygotowywały to, czy tamto, gdy byłam mała, bo chce odtworzyć smak, który tli mi się gdzieś z tyłu głowy... Ostatnio marząc o własnym miejscu, w którym mogłabym gotować, piec i karmić ludzi, wpadłam na pomysł, żeby zrobić tutaj cykl przepisów charakterystycznych dla naszej polskiej kuchni, klasyków, które każde z nas pamięta i zazwyczaj po prostu lubi. Z racji historycznych i regionalnych uwarunkowań będą się one być może różnić w wersjach, które każde z nas zna ze swojego domu, ale zamysł pozostaje ten sam. Cykl o roboczej nazwie Polskie Smaki, tak, jak i całe letsbakethiscake.pl nie będzie raczej regularny, ale z pewnością każdy znajdzie w nim ulubiony smak z dzieciństwa czy regionu, z którego się wywodzi. Zaczynam od kapuśniaku, kwaśnej zupy, którą gotuje się chętnie w całej Polsce. Ten w góralskiej wersji na wędzonych żeberkach nazywamy kwaśnicą. Mi najbliższy jest tzw. szarpak czyli kapuśniak borowiacki (Pomorze, Bory Tucholskie) - dodaję do niego wędzony boczek przesmażony z cebulą albo tzw. parzybroda, kapuśniak ze świeżej kapusty o jasnozielonym kolorze z dodatkiem słoniny. A jaka jest Wasza ulubiona wersja kapuśniaku?

Składniki:
1,5 l zimnej wody
porcja rosołowa lub 2 podudzia z kurczaka
1 duża marchew
3-4 cm. kawałek selera
1 duży korzeń pietruszki
3-4 małe ziemniaki
3 porządne garści kiszonej kapusty
20 dag wędzonego boczku
1 mała cebula
3 listki laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
sól i pieprz     




Opłukane mięso wkładam do garnka z zimną wodą, lekko solę, dodaję listki laurowe i ziele angielskie. Całość gotuję na małym ogniu ok. pół godziny, aż do miękkości mięsa. W tym czasie na tarce o grubych oczkach ścieram marchew, seler i pietruszkę, a ziemniaki kroję w niedużą kostkę. Wszystko wrzucam do gotującego się bulionu. Boczek i cebulę kroję drobno i podsmażam na patelni. Kiszoną kapustę odcedzam z soku (zachowuję go, nie wylewam!) i lekko kroję, aby uniknąć ciągnących się kawałków na łyżce podczas jedzenia ;) Wrzucam ją na patelnię i duszę pod przykryciem razem z boczkiem i cebulą ok. 15 min, podlewając co jakiś czas gotującym bulionem z garnka. Gdy wszystkie warzywa są już miękkie, wyjmuję z bulionu mięso, a kapustę przerzucam do garnka i dolewam pozostały kwaśny sok. Doprawiam pieprzem i ewentualnie solą, ale uważajcie, żeby nie przegiąć - kiszona kapusta sama w sobie jest już dość mocno słona. Zupę gotuję jeszcze 15 - 20 min., aby wszystkie smaki dobrze sobą "przeszły". Gdy mięso wystygnie, obieram je z kości i z powrotem dodaję do ugotowanej zupy. Kapuśniak świetnie smakuje z kromką pełnoziarnistego, świeżego chleba. Smacznego!