Tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Środa była poniedziałkiem, czwartek wtorkiem i nie wiadomo kiedy znowu był piątek. W końcu udało mi się na spokojnie zasiąść przed komputerem i przygotować wpis, na który zabrakło czasu po minionym weekendzie.
Kraków to jedno z tych miast w Polsce, do którego bardzo lubię wracać, bez względu na porę roku i okazję. Nieważne czy mam dla siebie chwilę podczas służbowego wyjazdu czy wyrwę się na weekend z bliską mi osobą, za każdym razem wracam do tych samych, klimatycznych miejsc i przy okazji odkrywam je na nowo. Kraków, szczególnie Kazimierz swoim duchem przypomina mi Gdańsk, jego starą część miasta, trochę jakby zatrzymał się w czasie. Mam wrażenie, że tam też ludzie mniej się spieszą, a częściej spoglądają w niebo. Oczywiście i tym razem nie było mowy, żeby nie odwiedzić kilka nowych miejsc i zjeść coś pysznego. Przed wyjazdem postanowiłam też, że będę wprawiać się w fotografowaniu nie tylko jedzenia. Kraków inspiruje jak mało które inne miasto... Idzie mi raz lepiej, raz gorzej, jak widać poniżej :P No i tak sobie powoli łaziliśmy, gadaliśmy, smakowaliśmy i zachwycaliśmy co raz bardziej z każdym kolejnym kęsem, wdechem i spojrzeniem.
Co można albo wręcz trzeba zjeść dobrego w Krakowie? Na liście znalazłoby się zapewne wiele ciekawych pozycji, z zapieksami z Okrąglaka i obwarzankami na szczycie (choć nie wiem jak można zachwycać się twardawymi i nie do końca świeżymi zawijańcami), jednak miejsce w żołądeczku ograniczone i trzeba było dokonać jakiegoś wyboru. Unikając zatłoczonych i oczywistych miejsc na Rynku Głównym, kierowaliśmy się zazwyczaj w stronę Kazimierza poszukując mniejszych lokali, z zaledwie kilkunastoma pozycjami w menu, które zmieniają się z tygodnia na tydzień.
Curry up!
Krakowska 29
Małe bistro na dosłownie 4 stoliki, kuszące od samego wejścia azjatyckimi aromatami curry, mleka kokosowego i trawy cytrynowej. Zza lady w głębi wita wszystkich bardzo wyluzowany i uśmiechnięty pan, który z radością podrzuca ryżem w wielkim woku. Wybieramy, siadamy i rozgrzewamy się miękkim kurczakiem w maślano-pomidorowym sosie, plackami z cieciorki z curry i obłędnym mango lassi. Do wersji różanej nie przekonam się jednak chyba nigdy :P
ZAZIE BISTRO
Józefa 34
Następny wybór padł na ZAZIE, o którym już dawno słyszałam wiele dobrego. Choć wystrój lokalu nie do końca trafił w moje upodobania, zaserwowane dania zgodnie z obietnicami kolegów i koleżanek z kulinarnej blogosfery, wynagrodziły mi to podwójnie.
Na pierwsze danie wjechała francuska zupa cebulowa, której podstawę stanowił bogaty i aromatyczny bulion z dodatkiem czerwonego wina. Później smakowaliśmy sałatkę z kurczakiem, gruszką, roqueforem i orzechami włoskimi z balsamico, bagietkę z wolno pieczonym boczkiem, sałatą rzymską, pieczonymi burakami i sosem tatarskim. Świeże sałaty, chrupiące pieczywo, idealnie wyważona ilość sosu. Duży plus za dobrze dobrane do całości i polecone przez obsługę wina.
Mam słabość do sklepowych witryn i oryginalnych murali. Zatrzymują mnie na chwilę i przyciągają swoją pomysłowością. Czasem jest to niebanalna fotografia, czasami zwykły, ale trafiony w punkt napis, który idealnie pasuje do danego miejsca. W Krakowie wciąż jeszcze pełno starych szyldów pamiętających przedwojenne czasy. Wprowadzają ducha nostalgii i zachęcają aby wejść, sprawdzić co znajduje się w środku...
Tym razem w Krakowie gościliśmy się w Puro Hotel. Ta skandynawska sieć hoteli przypadła mi do gustu już od pierwszych odwiedzin w Puro w Gdańsku. Wystrój łączy ze sobą minimalizm, żywe kolory i przywiązanie do rzemieślniczych drobiazgów, które eklektycznie łączą się w zgrabną, lekko szaloną całość. Pomocna obsługa i pyszne jedzenie, które serwowane jest w hotelowej restauracji Dystrykt One stanowią idealne zwieńczenie całości. Prócz Krakowa, hotele Puro znajdziecie we Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku :)
Śniadania w Puro są w rodzaju "dla każdego coś dobrego". Od smażonych kiełbasek i jajecznicy, przez wszelkiego typu pieczywo, świeże wędliny i sery, po pancakes'y i wielki wybór dodatków do musli. Do tego owoce i świeżo wyciskane soki. Tak to bym mogła jadać codziennie.
Kraków jest dobry o każdej porze roku. W wydaniu jesiennym wydaje mi się na wskroś romantyczny i zdecydowanie najbardziej fotograficzny. Do następnego razu!
Kraków to jedno z tych miast w Polsce, do którego bardzo lubię wracać, bez względu na porę roku i okazję. Nieważne czy mam dla siebie chwilę podczas służbowego wyjazdu czy wyrwę się na weekend z bliską mi osobą, za każdym razem wracam do tych samych, klimatycznych miejsc i przy okazji odkrywam je na nowo. Kraków, szczególnie Kazimierz swoim duchem przypomina mi Gdańsk, jego starą część miasta, trochę jakby zatrzymał się w czasie. Mam wrażenie, że tam też ludzie mniej się spieszą, a częściej spoglądają w niebo. Oczywiście i tym razem nie było mowy, żeby nie odwiedzić kilka nowych miejsc i zjeść coś pysznego. Przed wyjazdem postanowiłam też, że będę wprawiać się w fotografowaniu nie tylko jedzenia. Kraków inspiruje jak mało które inne miasto... Idzie mi raz lepiej, raz gorzej, jak widać poniżej :P No i tak sobie powoli łaziliśmy, gadaliśmy, smakowaliśmy i zachwycaliśmy co raz bardziej z każdym kolejnym kęsem, wdechem i spojrzeniem.
Co można albo wręcz trzeba zjeść dobrego w Krakowie? Na liście znalazłoby się zapewne wiele ciekawych pozycji, z zapieksami z Okrąglaka i obwarzankami na szczycie (choć nie wiem jak można zachwycać się twardawymi i nie do końca świeżymi zawijańcami), jednak miejsce w żołądeczku ograniczone i trzeba było dokonać jakiegoś wyboru. Unikając zatłoczonych i oczywistych miejsc na Rynku Głównym, kierowaliśmy się zazwyczaj w stronę Kazimierza poszukując mniejszych lokali, z zaledwie kilkunastoma pozycjami w menu, które zmieniają się z tygodnia na tydzień.
Curry up!
Krakowska 29
Małe bistro na dosłownie 4 stoliki, kuszące od samego wejścia azjatyckimi aromatami curry, mleka kokosowego i trawy cytrynowej. Zza lady w głębi wita wszystkich bardzo wyluzowany i uśmiechnięty pan, który z radością podrzuca ryżem w wielkim woku. Wybieramy, siadamy i rozgrzewamy się miękkim kurczakiem w maślano-pomidorowym sosie, plackami z cieciorki z curry i obłędnym mango lassi. Do wersji różanej nie przekonam się jednak chyba nigdy :P
Zadowolone miny i pełne brzuchy to najwyższe noty uznania dla właścicieli. |
ZAZIE BISTRO
Józefa 34
Następny wybór padł na ZAZIE, o którym już dawno słyszałam wiele dobrego. Choć wystrój lokalu nie do końca trafił w moje upodobania, zaserwowane dania zgodnie z obietnicami kolegów i koleżanek z kulinarnej blogosfery, wynagrodziły mi to podwójnie.
Na pierwsze danie wjechała francuska zupa cebulowa, której podstawę stanowił bogaty i aromatyczny bulion z dodatkiem czerwonego wina. Później smakowaliśmy sałatkę z kurczakiem, gruszką, roqueforem i orzechami włoskimi z balsamico, bagietkę z wolno pieczonym boczkiem, sałatą rzymską, pieczonymi burakami i sosem tatarskim. Świeże sałaty, chrupiące pieczywo, idealnie wyważona ilość sosu. Duży plus za dobrze dobrane do całości i polecone przez obsługę wina.
Mam słabość do sklepowych witryn i oryginalnych murali. Zatrzymują mnie na chwilę i przyciągają swoją pomysłowością. Czasem jest to niebanalna fotografia, czasami zwykły, ale trafiony w punkt napis, który idealnie pasuje do danego miejsca. W Krakowie wciąż jeszcze pełno starych szyldów pamiętających przedwojenne czasy. Wprowadzają ducha nostalgii i zachęcają aby wejść, sprawdzić co znajduje się w środku...
Tym razem w Krakowie gościliśmy się w Puro Hotel. Ta skandynawska sieć hoteli przypadła mi do gustu już od pierwszych odwiedzin w Puro w Gdańsku. Wystrój łączy ze sobą minimalizm, żywe kolory i przywiązanie do rzemieślniczych drobiazgów, które eklektycznie łączą się w zgrabną, lekko szaloną całość. Pomocna obsługa i pyszne jedzenie, które serwowane jest w hotelowej restauracji Dystrykt One stanowią idealne zwieńczenie całości. Prócz Krakowa, hotele Puro znajdziecie we Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku :)
Sprawdzony przepis na udany weekend. |
Gorąca, aromatyczna kawa 24h na dobę - najlepiej. |
Kraków jest dobry o każdej porze roku. W wydaniu jesiennym wydaje mi się na wskroś romantyczny i zdecydowanie najbardziej fotograficzny. Do następnego razu!
Piękna Małopolska. Powroty do domu mają taki sam urok, jak podróżowanie :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz